Tak, wszyscy myslą że filmy o raperach zamkniętych wśród gówna sa już
przereklamowane, otóż ten film mowi że nie. I to takie definitywne NIE. Jestem pod
wrażeniem filmu który nie ma na celu pokazania że marzenia są do spelnienia tylko
pokazania że jak sie chce to sie może z pomocą paru osób plus własnej głupoty i mimo
własnej głupoty. Widzieliście jakiś taki podobny film? "8 mila"? Nie, za bardzo
komercyjne i wypromowane. Warto czasami wziąć coś z zakurzonej półki i po 2
godzinach filmu stwierdzić że warto było odkurzyć stary nabytek. Jestem pod wrażeniem
gry Terrenca Howarda, bo zagrał role alfonsa koło 40, którego nie dotyczą żadne morale,
nie dotycza go żadne zasady, on sobie jest i chce nawet w tym wieku spełnić swoje
marzenie. Ale gdy zobaczył swojego idola zrozumiał że coś jest nie tak, myślał że sie
udało, a potem sie spieprzyło na łeb, on to tylko dobił, tak taktownie. I w tym momencie
widz myśli że juz nic z tego nie będzie, zakończą film na płaczącec ciężarnej dziwce, i tyle,
nie? Przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Nie pokażą czy mu sie udało, czy nie, ale
pewnie skończył w więzieniu, potem wrócił do tego co robił wczesniej - alfons, okoliczny
najlepszy diler. Jednak scenarzysta nas zaskakuje i daje nam dodatkowe sceny, które
są naszym happy endem, który w pełni nas zadowala. Widzieliście taki film? Bo ja
jestem zaskoczona i zdumiona, ze film o czarnych nie musi wcale opowiadac o
wiecznych nawalankach, bzykanku i kasie, tylko o czymś ważnieszym - marzeniach do
spełnienia.