W Montauk, przy oceanie z latarnią w tle - idealne zakończenie dla tego serialu. Łzy i uśmiech na twarzy..
UWAGA SPOJLER
Niestety nie mogę zgodzić się z pozytywną opinią o zakończeniu serialu. Dla mnie zakończenie było fatalne, ogólnie cały sezon piąty oglądałam już tylko z przyzwyczajenia i poza dobrym przed-przedostatnim odcinkiem, to piąty sezon zupełnie stracił klimat. Pomysł z powrotem (?) Helen do Noego i te wyznania miłości uważam za pójście po najmniejszej linii oporu, tak jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapomnieli ile złych rzeczy stało się między nimi. Nie wspominając już nawet o scenie ukąszenia przez węża - naprawdę brakowało już tylko, żeby spadł na nich meteoryt, który Noe rozwaliłby pięścią. Przez wcześniejsze sezony scenarzyści budowali te dwie postacie, pokazując ich złożoność, powodując, że w jednej scenie współczuło się danemu bohaterowi, po to żeby w kolejnej go znienawidzić, a na koniec zafundowali nam happy end dla idiotów.
zgadzam sie calkowicie.
happy end byl nagorszym zakonczeniem, do konca mialam nadzieje, ze jednak odbija z tego kierunku...
Niestety - podejrzewam,ze powtorne obejrzenie sezonu 1 i 2 tylko by uwypuklilo absurd takiego kierunku.
Mogli ich chociaz w wiecznej przyjazni zostawic, ale bez watku wielkiej milosci..
ja tak sobie myślę, że przez tyle sezonów ciągłego dramatu to chociaż koniec był wesoły :)
nie było tak źle, choć uważam, że mogliby to zakończyć lepiej.
Noah raczej z braku laku wrócił do Helen - nauczycielka go rzuciła i wróciła do ex, Alison nie żyje.
ARuth odeszla z serialu, wiec jakos musieli to dopiac. wiec wcisneli watek nawiazujacy do metoo w sposob, ktory podwazyl dla mnie budowanie postaci Noah przez caly serial...
Mi akurat wątek z metoo się podobał, bo jest bardzo na czasie i stanowił ciekawe ujęcie tego zagadnienia - z jednej strony fałszywe oskarżenia stawiane przez byłą asystentkę po to by pomóc swojej karierze, ale z drugiej strony trochę racji miała też studentka Noah w swojej przemowie w samolocie mówiąc, że Noah z założenia traktował kobiety jak ofiary. Plusem piątego sezonu był też dla mnie wątek zmian klimatu - od pożarów w Kalifornii, czyli coś co dzieje się na naszych oczach, po katastroficzną wizję przyszłości ze zdegradowanym środowiskiem. Mimo, że tyle się o tym mówi to trochę to mną wstrząsnęło. Na minus sama realizacja tego wątku, bo jak dla mnie trochę za bardzo poszli w stronę sci fi.
No niestety muszę się zgodzić, beznadziejne pozamykanie wątków. Joanie też nagle nawrócona przez jedną rozmowę z Noah wraca potulnie do domu.
Okropna, fatalna jest gra tej 'aktorki' która kompletnie nie wpasowała się w ten serial i co najmniej dobre role innych aktorów.
no to się nie zgadzamy w tej kwestii, ale trudno - nic na to nie poradzimy, będziemy musieli z tym żyć
Przepraszam, że nie na temat, ale gdzie mogę obejrzeć 10 i 11 odcinek 5 sezonu? Szukałam w Internecie i nie ma nawet nigdzie
Choć nie lubię tkliwych zakończeń z happy endem ten tutaj bardzo mi się spodobał. Doskonała przeciwwaga dla obrzucania się gównem przez cały serial.
Z drugiej strony zastanawiam się czy właśnie bardziej oczywiste nie byłoby zakończenie w którym Helen i Noah zostaliby przyjaciółmi, po tym wszystkim co przeżyli takie rozwiązanie aż samo się nasuwa
Zgadzam się. Uważam, że dobrze to "rozegrali". Cały sezon gdzieś nas do tego zakończenia powoli przygotowywał. Nie mam wrażenia, jak niektórzy, że powrót do Helen (i do rodziny) z racji niespójności z tym jaki Noah był w poprzednich latach wyklucza sens takiego rozwiązania. Ludzie dojrzewają, zaczynają inaczej patrzeć na życie, rozumieć siebie czy doceniać co mieli, a stracili. Można by tu dużo pisać o dokonywaniu wyborów, o tym czym jest szczęście, ale według mnie ten serial i ostatni sezon "powiedział" wystarczająco, więc nie ma sensu sie powtarzać. Noah poza tym nigdy nie uważał sie przed romansem za głęboko nieszczęsliwego człowieka w małżeństwie, wiec tym bardziej powrót do byłej żony nie jest jakimś złym czy nierealnym zakończeniem.
Wkurza mnie też takie obrzydzenie ludzi do happy endów. To też jest "życiowe" rozwiązanie, ale widocznie za mało "ambitne" i dramatyczne. W tym wypadku bardzo mi sie podobało pójście w tym kierunku.
Dokladnie, podobnie jak Ty to postrzegam. Fajnie ujęty aspekt przemijania Ja sie nawet wzruszyłem na koniec, a to nie zdarza się często!
A ja się nie zgodzę, dla przeciwwagi ;) a tak poważnie- nie było przecież do końca tak, że przez cały serial obrzucali się gównem. Zanim Helen zaczęła się spotykać z tym chirurgiem, to powiedziała w szpitalu po operacji Martina do Noah że musi się zmienić i ostatecznie zaakceptować jego miłość do Alison. Już wtedy można powiedzieć zakopali topór wojenny.
A pozostanie w przyjaźni byłoby nie tyle bardziej oczywiste, co bardziej realistyczne. Dobra, znali się cholernie długo, łączyło ich mnóstwo wspólnych przeżyć i dzieci, ale jakoś mało realne wydaje mi się ponowne zaufanie komuś, kto nie tyle miał romans, ale całkowicie odwrócił swoje życie do góry nogami dla- jakby nie patrzeć, obcej osoby. Może rzeczywiście za wiele razem przeszli żeby się od siebie całkowicie odciąć, ale w końcu zdarzyło się też bardzo wiele złego. Taka decyzja zbyt mocno zatrząsnęła rodzinnym ładem, żeby po x latach zgrywać ponownie perfekcyjną rodzinkę przy wspólnym stole, przy kolacji. To jest dopiero naciągane.
Niemniej jednak zakończenie nie do końca można uznać za zamknięte, przynajmniej w kwestii związku Noah i Helen, nie kojarzę sceny, po spotkaniu w motelu, jednoznacznie sugerującej że ta para do siebie wróciła. Można różnorako sobie to pociągnąć, fakt pochówku Helen w Montauk też o niczym nie świadczy. Zakończenie uważam za bardzo dobre, pozwala na dyskusję a to już coś..
Też podobało mi się zakończenie. Chociaż oglądałam już trochę z przyzwyczajenia, to ostatni odcinek wciągnął mnie, jak na początku. Muzyka super, brakowało mi tylko zakończenia wątku Cola. Zresztą brakowało mi go przez cały sezon
Dla mnie sezon 5 był fatalny, do tego stopnia, że przestałam oglądać po kilku odcinkach. Motyw si-fi tragiczny, Anna P, skądinąd dobra aktorka, tutaj wypadła fatalnie. Powrót Noah do Helen, jeśli z tego co piszecie nastąpił, zupełnie nieprzekonujący po tych wszystkich wydarzeniach.
I ta jego nagła zazdrość też kompletnie była z kosmosu.
Niestety odejście Ruth Wilson spowodowało, że na siłę próbowano dobrnąć do 5 sezonu, do którego pierwotnie zobowiązali się twórcy, ale kierunek wybrano najgorszy z możliwych.
Mnie się podobaŁo zakończenie z wydzwiękiem, że na koniec i tak pragniesz być z kimś kto zna cie najlepiej
Serial zawsze pokazywał czyjąś interpretacje rzeczywistości. Ostatnie imię jakie widzimy to Helen. Być może zarówno zejście się z Noah w dzień ślubu Whitney, jak i daleka przyszłość w której Noah wpierw pomaga Joanie, a potem przychodzi wiernie na grób samej Helen, to taka wyidealizowana cudowna wizja tego kim w istocie stał się Noah. Niekoniecznie prawdziwa.