Nie rozumiem negatywnych komentarzy, dawno nie oglądałam tak dobrego kryminału polskiej produkcji. Świetna gra aktorów, ładne zdjęcia, a o fabule nawet nie wspomnę. Może i niektórzy krytycy twierdzą, że film to promocja Krakowa, a ja nie mam nic przeciwko by ujrzeć to miast z lotu ptaka...
A wiesz może o co chodziło w zakończeniu? Po co ich zabił? Ciągle się zastanawiam, ale nie mogę do tego dojść.
To prawda. Uwikłanie to b. dobry film. Czytałam też książkę i mimo, że w filmie jest trochę zmian to wcale mi to nie przeszkadza. Nawet to, że główny bohater Szacki w filmie jest kobietą jest całkiem niezłym pomysłem. Wątek miłosny prokurator Szackiej i komisarza Smolara jest b. interesujący, a w książce tego nie było. Szacki zresztą wcale nie był sympatyczną postacią. Również fakt, że akcja dzieje się w Krakowie, a nie w Warszawie tak jak w książce dla mnie jest OK. Atutem filmu są b. dobrzy aktorzy, dobre dialogi, przebieg śledztwa trzymający w napięciu (tak jak w książce) oraz intrygujące zakończenie, które jest inne niż w książce (widz sam musi sobie dopowiedzieć pewne fakty).
własnie skończyłem czytać ostatnią część trylogii "Szackiego", a wczoraj przez przypadek włączyłem "Uwikłanie" na jakimś kanale. Cóż, musiałem zweryfikować ocenę filmu: było 8, jest 4.
Ktokolwiek pisał scenariusz nie pofatygował się chyba zapoznać z książką, skoro nie zdecydował się przenieść na ekran prokuratora Teodora Szackiego, który to tak naprawdę tworzy klimat i przesłanie całej opowieści.
Gdyby film wierniej oddawałby książkę nie tylko były lepszy ale i pełniejszy. A Ostaszewska jako prokurator, cóż...
Człowieku, zmieniasz ocenę z 8 na 4 bo film nie zgadza się z książką ???
To nie jest adaptacja, scenariusz oparto na motywach powieści, masz to wyraźnie podane na początku. I motywy z powieści w nim występują.
Brak słów, jeden z najlepszych polskich filmów kryminalnych a tu ma ocenę poniżej 7 przez takich właśnie mądrali jak ty, bo się im fabuła z książką nie zgadza.
No ludzie ...
najpierw przeczytaj książkę, a dopiero później się bulwersuj.
to filmidło wypłukało z opowiadania całą treść, intrygę i smaczek. Świetne dialogi, barwne postacie - w filmie tego nie uświadczysz.
Kilka mdłych scen, kawałek karabinu i gołej dupy nie stanowi o wartości obrazu.
No i ludzie nie rozumieją że w kryminale nie trzeba do siebie strzelać by był pasjonujący...
Ale, oczywiście wolna wola - nie wszyscy lubią myśleć - niektórzy preferują dosłowność i dosadność. C'est la vie...
Tłumaczę jak wójt krowie na rowie - film to jest osobny byt, jedynie na motywach książki, i branie jako głównego kryterium zgodności z tzw. oryginałem jest po prostu pozbawione większego sensu.
A książki Zygmunta znam wszystkie, i cóż z tego? Ja oceniam film, nie powieść. I ten film w/g mnie jest po prostu dobry, ma klimat, zagadkę, zwroty akcji, niespodziewane zakończenie, dobrze dobraną obsadę i słoneczny Kraków.
Wygoogluj proszę dwa hasła: ekranizacja i adaptacja, albo otwórz zeszyt z podstawówki i skończy się ten ból d...
cichy_5 zgadzam się całkowicie, chyba największym moim błędem było obejrzenie filmu na "świeżo" po przeczytaniu książki. W całym filmie zabrakło mi po prostu prokuratora Szackiego i nie chodzi tu o płeć :/
obsada położyła ten film...:-(
Niestety, Maja nie dała rady...:-(
Piotr A. , TO ABSOLUTNY DRAMAT w tym filmie...:-(
Trochę żal, bo mogło być fajnie...
Bo ludzie nie potrafią zrozumieć że film może być inspiracja filmu, nie musi być jej odzwierciedleniem.
Czy ja wiem dla mnie za bardzo słycili ta terapie , w książce to była matka chłopaka i jego siostra a ten facet był przyjacielem.Od każdego dostał cios nożem.Ogólnie film średni.Ale nie był zły.
Bardzo dobry film, ale niestety ocena na fw zaniżona przez ludzi którzy nie rozumieją co znaczy "na motywach powieści" i mają nonsensowne pretensje o to że się film z książką "nie zgadza".
Pretensje wobec "Uwikłania" są w dużej mierze uzasadnione. Można w adaptacji pójść bardzo daleko, ale wtedy warto chociażby zmienić tytuł i nie reklamować filmu, jako ekranizacji kryminału Miłoszewskiego. Z książki zostało niewiele, bo ona poza wątkiem kryminalnym jest historią mężczyzny zmagającym się z samym sobą, a także opowieścią o mieście. W związku z tym przeniesienie akcji do Krakowa i zrobienie z Teodora Agaty zmienia zupełnie kontekst całej historii. Skoro zmieniono kluczowe elementy, to trzeba było pójść o krok dalej i prozę Miłoszewskiego potraktować, jako punkt wyjścia. A tak film pozostaje w rozkroku, który czytelników może irytować. Co nie zmienia faktu, że odcięty zupełnie od książki jest w gruncie rzeczy przyzwoity.
"(...) odcięty zupełnie od książki jest w gruncie rzeczy przyzwoity."
I o to chodzi, nie cierpimy przecież na nadmiar dobrych, polskich, współczesnych filmów. Jaki więc sens flekować akurat "Uwikłanie", bo nie jest ścisłą ekranizacją powieści?
Motywy z powieści są, zgodnie z tym co podano w napisach.
Nie ma sensu dzielić włosa na czworo i liczyć diabłów na szpilce, oceniajmy film, sam film jako film. Tyle.
To jest prawda, że w kinie gatunkowym się nam raczej nie przelewa, więc podpisuję się pod tym. W ogóle jestem daleki od potępiania w czambuł tego filmu. Po prostu rozumiem irytację w obliczu dysonansu poznawczego niektórych widzów. Oglądając uwikłanie warto się dobrze do tego filmu nastawić i nie oczekiwać konwersji z książki na film.
Otóż to.
Widocznie bardzo dobrze się nastawiłem, bo obejrzałem "Uwikłanie" trzy razy, i nie będę się wzbraniał przed czwartym. :)
Ten film jest marny i wcale nie chodzi mi o to, że wydrylował książkę z najlepszych wątków i z Szackiego zrobił Szacką, reżyser może sobie z materiałem robić co chce, to że spartolił pomysły na świetny film, to już problem Bromskiego.
Oceniam sam film, który jest fatalnie zrobiony. Sceny walki, to jakieś jaja, a bijatyka w kiblu, to kpina z widza. Ostaszewska powinna wrócić do szkoły aktorskiej, bo wydaje mi się, że widziała ją (tę szkołę) tylko z zewnątrz, dobrze, że reszta obsady (zwłaszcza stara gwardia) trzyma poziom, dlatego nie powiem, że jest skandalicznie zagrany, bo niektóre postacie są zagrane bardzo dobrze. Oczywiście, trzeba było pokazać trochę golizny, tylko po co? Ostaszewska ma ładne ciało, nie przeczę, ale to jeszcze nie powód, by nagie sceny miały jakieś uzasadnienie (bo nie miały żadnego). To naprawdę słaby film, a mając taki materiał w postaci powieści, mógł być świetny. Niestety, nie jest.