Po kiego grzyba kapitanowi Millerowi ktoś taki jak Upham? Jaki jest sens brać słabo wyszkolonego tłumacza niemieckiego skoro szeregowca Ryana zamierzano szukać pośród amerykańskich jednostek spadochronowych we Francji? Czy zamiast zupełnie niepotrzebnego tłumacza nie powinni wziąć radiooperatora ze sprzętem, aby cała wyprawa nie przypominała wycieczki krajoznawczej zabarwionej dezercją? To ostatnie sformułowanie wcale nie jest przegięciem - ponieważ kapitan Miller opuścił szeregi swojej jednostki, przy tym nie meldował się dowództwu czy nie odbierał rozkazów, a te mogły zawierać np odwołanie misji, bo np. szukany żołnierz się odnalazł czy też zginął. W dodatku z radiooperatorem mogliby nie stracić po drodze sanitariusza, gdyż mając sprzęt łączności kapitan Miller mógł zastosować standardową wtedy procedurę w amerykańskiej armii - a więc wezwać artylerię podając namiary wrogiego stanowiska. Inna sprawa, że czołowy atak na gniazdo MG-42 wobec posiadania genialnego strzelca wyborowego, z użyciem najcenniejszego członka zespołu - sanitariusza - klasyfikuje kapitana Millera do natychmiastowej degradacji. Naprawdę - ten Upham nie daje mi spokoju i strasznie negatywnie wpływa no ocenę kompetencji kapitana Millera.